Chłop miał 200 kur i ani jednego koguta. Poszedł do sąsiada, kupił tak ze trzy na początek. A sąsiad na to:
- Ale po co trzy? Słuchaj stary - ja ci sprzedam Miecia. Miecio to jest taki kogut, ze ci te wszystkie 200 kur spoko obsłuży. OK, po trzeciej wódce dobili targu, chłop wrócił z Mieciem do gospodarstwa, wypuścił go z klatki i mówi:
- Słuchaj Mieciu - to jest teraz twoje gospodarstwo, 200 kur na ciebie czeka, wyluzuj się, jesteś tu jedynym kogutem, nie ma co się spieszyć, tylko mi się nie zmarnuj - kupę kasy za Ciebie dałem.
Ledwo skończył mówić, SRU! Mieciu wpadł do kurnika. Przeleciał wszystkie kury kilka razy, tylko pierze leciało. SRU! Poleciał do budynku obok gdzie były kaczki - to samo. Chłop krzyczy, próbuje go hamować. Ale gdzie tam! SRU! Poszedł Miecio za stadem gęsi i zniknął w oddali. Rano chłop wstaje, patrzy - leży Mieciu na podwórku, kompletna padlina. Nad nim krążą sepy. Podbiega i krzyczy:
- A widzisz Mieciu, mówiłem Ci, daj spokój, tyle kasy w błoto... A Mieciu otwiera jedno oko i syczy przez zaciśnięty dziób:
- Cissssi, spie**alaj, bo mi sepy płoszysz..